wtorek, 10 listopada 2020

Powrót i nowości


 Witam po dłuższej przerwie. 

To miał być niezwykły rok przede wszystkim pod względem robótkowym. Miał to być rok tzw. UFOKów czyli niedokończonych prac. Rok wyjątkowy również z tego powodu, że w październiku minęło 10 lat prowadzenia bloga.  Jednak los miał wobec mnie inne plany i rok ten stał się rokiem wyjątkowym, ale z zupełnie innego powodu. 

W moim życiu pojawił się bowiem mały mężczyzna, który skradł nie tylko moje serce, ale także zabrał czas, który do tej pory przeznaczony był na robótki. Ten mój mały przyjaciel stał się również inspiracją do powstania nowych prac. Trudne oczekiwanie wypełnione było bowiem tworzeniem prac, które w pewien sposób miały go powitać na świecie.  Te prace chciałabym Wam dzisiaj zaprezentować. A ponieważ jak się okazało bocian u nas w rodzinie był w tym roku bardzo zapracowany, więc wszystkie prace powstały w podwójnym wydaniu.

Pamiętacie ośmiorniczki dla wcześniaków. Gdy je dziergałam dla innych maluszków, zawsze marzyłam, że kiedyś zrobię je także dla mojego maleństwa. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że ja także zostanę mamą wcześniaka. Dla mojego synka i drugiego chłopca z rodziny powstały takie ośmiorniczki:



Oprócz tego powstały kocyki maskotki:



Wszystkie prace powstały z włóczki Yarn Art Jeans i Yarn Art Jeans Crazy. 

To jednak nie wszystkie niemowlęce prace, więc zapraszam wkrótce na bloga. 

sobota, 28 grudnia 2019

Ufokowy rok 2020


Rok 2019 powoli dobiega końca, a ja już myślę o roku 2020. Nie wiem czy Wy robicie, ale ja lubię robić postanowienia, co prawda z ich realizacją jest różnie, ale lubię sobie tak usiąść przeanalizować miniony rok i zaplanować przyszły.  

Tym razem postanowiłam sobie, że rok 2020 w temacie rękodzieła będzie rokiem Ufokowym.

Co to są Ufoki?
Są to prace, które zaczęliśmy, ale z jakiś powodów nie udało nam się ich skończyć i tak leżą teraz na dnie szuflady i czekają na lepsze czasy. 

Ja co prawda nie mam dużo takich prac, bo należę do takich upartych osób, które 
jak coś już zaczną to muszą skończyć, ale ostatnio robiłam przegląd swoich przydasi i wygrzebałam taki niedokończony obrazek.

Jest to obraz z firmy Dimension, rozpoczęty w maju 2018 roku. Zapowiada się bardzo ładnie i bardzo chciałabym go skończyć. Aby pomóc sobie w realizacji tego celu postanowiłam sobie, że zgłoszę się do zabawy " Ufokowy rok z krzyżykowym szaleństwem" (banerek zabawy z boku).

Ufoki, to jednak dla mnie nie tylko prace niedokończone, ale także prace, które zawsze chciałam zrobić i mam kupione na nie materiały. Posiadam w notesie listę takich prac, która aktualnie liczy 12 pozycji.  Prawdopodobnie nie udał mi się ich wszystkich zrealizować w tym roku, ale może część się uda. 

W tym roku chciałabym również podgonić HAED. Tak więc jak widzicie zapowiada się dużo prac, najważniejsze żeby zdrowie było i czas na robótkowanie czego i Wam życzę w tym nadchodzącym Nowym Roku. 



poniedziałek, 23 grudnia 2019

Świąteczne ozdoby


Pogoda za oknem ani trochę nie przypomina świątecznej atmosfery. Gdyby nie świąteczne reklamy w telewizji, świąteczne ozdoby w sklepach można by się pokusić, że to powinny być Święta Wielkanocne. 

Nie miałam w tym roku za dużo czasu na ozdoby, gdyż jak wiecie do początków grudnia zmagałam się z kokonkową sukienką. Coś tam jednak powstało. W tym roku postawiłam na obręcze. 

Na łapacz snów chorowałam od dawna, może nie jest on typowo świąteczną ozdobą, ale na oknie prezentuje się całkiem nieźle.


Powstała też taka śnieżynkowa ozdoba. Kilka śnieżynek, które robi się bardzo szybko, kokarda i już mamy dekorację


która ozdobiła kuchenne okno.


Gdy kończyłam ten stroik, w ogóle mi się nie podobał i prawdę mówiąc pod koniec miałam zamiar go już spruć. Dałam mu jednak szansę i teraz nie żałuję, bo choć skromny to bardzo mi się podoba. Też trafił na kuchenne okno.


\
Przywróciłam też do życia kilka ozdób świątecznych. 



Nawet firanka dostała nowego świątecznego wyglądu.


Wszystkie zaprezentowane prace powstały z nici Maxi i Muza, zaś wzory wyszperałam w Internecie. 

A na koniec wszystkim odwiedzającym bloga, pragnę złożyć życzenia 

Zdrowych i spokojnych Świąt
oraz
Szczęśliwego Nowego Roku

wtorek, 3 grudnia 2019

Kokonkowa sukienka


Jest to druga szydełkowa sukienka w mojej rękodzielniczej karierze. Uwielbiam kokonki za ich barwne kolory, dlatego wiedziałam, że prędzej czy później powstanie z nich również i ta cześć  garderoby. 


Wzór powszechnie znany, idealnie pasujący na bluzeczki, tuniki oraz sukienki. Prosty do dziergania i świetnie nadaje się do szydełkowania przy oglądaniu filmów. 


Sukienka powstała z kokonka jasny fiolet/ fiołek/ błękit/niebieski ; liczba nitek: 3 długość 2000 m + około 300 m koloru jeżyna 3 nitki na ostatni rząd. Należy wziąć pod uwagę, że należę do wysokich osób, stąd większe zużycie nici. A tu jeszcze zbliżenie na wzór. 


Tym czasem zostawiam na chwilę grubsze nici i sięgam po kordonek, bo chciałabym zrobić również w tym roku kilka ozdób świątecznych. 

wtorek, 29 października 2019

Postęp Haed i zakupy robótkowe


Problemy zdrowotne dalej nie odpuszczały, więc cieszę się, że mimo wszystko w moim kolosie postęp jakiś jest. Udało mi się wyrównać prawą stronę. Poszło szybko ponieważ prawa strona to większe plamy kolorów. Jak pokazuje aplikacja Crossty mam zrobione 4% i 8312 krzyżyków. Muszę jakoś przyspieszyć to wyszywanie, bo inaczej zajmie mi to lata, a jeszcze tyle fajnych wzorów do wyszycia :)

Szydełkowo też się dzieje. Powstaje większy projekt, więc na efekty końcowe trzeba troszkę poczekać. To właśnie szydełku poświęcałam najwięcej czasu. Najlepiej szydełkuje mi się przy oglądaniu filmów, ale że mieliśmy tak piękną pogodę, to w ramach rekonwalescencji trzeba było ją wykorzystać. Dlatego z szydełkiem przenosiłam się pod lipę, która rośnie przy moim domu. Zawsze miałam wierną towarzyszkę. Migotka najpierw dokonywała inspekcji.

Potem przytrzymywała wzór, żeby nie odfrunął

Ale jak widać dla kota szydełkowanie to męcząca czynność ;) więc preferowała opalanie:

Jak już wspomniałam ostatnio przeszłam trudne chwile, więc na pocieszenie postanowiłam zrobić sobie prezent, a właściwie prezenty. Nic tak nie poprawia kobiecie humoru jak zakupy. Jedna kupuje buty, a co kupuje pasjonatka rękodzieła, zobaczcie sami. Pochwalę się, a co?

Ja, to jestem taki "szydełkowy Jaś wędrowniczek". Chodzę z szydełkiem po całym domu, szydełkuje na dworze, a nawet w samochodzie w czasie jazdy ( oczywiście tylko na miejscu pasażera), więc potrzebowałam czegoś w czym robótkę mogłabym nosić. I tak pewnego dnia przyfrunęły do mnie tukany, a tak naprawdę kokonerek, czyli torba na kokonki ( ale przecież można do niej wrzucić też inne włóczki). Kokonerek ma pasek na ramię i piórnik na szydełka. Dzięki temu mogę robótkę wszędzie zabrać. 

No, ale do kokonerka trzeba coś schować. A ponieważ wpadły mi w oko dwie chusty, więc zamówiłam kokonki. Ten w czerwonych odcieniach jest mojego projektu, a pozostałe też mają już swoje przeznaczenie. Także będę miała wkrótce co pokazywać. 

Jak jest włóczka to potrzeba narzędzie, więc zamówiłam sobie szydełka. Nie takie zwykłe tylko magiczne. W końcu szydełko to trochę jak różczka. Machasz, machasz i zawsze coś wyczarujesz ;) Moje nowe szydełka są też magiczne ( a raczej bajeranckie) bo świecą w ciemności. Jeszcze ich nie wypróbowałam, ale napiszę recenzję. Mam nadzieję, że przydadzą się do ciemnych włóczek. Nie będę z nich często korzystać bo nie są pewnie dobre na wzrok, ale czasem w domu oglądamy telewizję przy zgaszonym świetle, ja wtedy szydełkuję więc pewni się przydadzą.


Jak się szydełkuje to zaprzeproszeniem nie można tego robić o " suchym pysku" jakaś kawka czy herbatka świetnie umila czas, więc zaopatrzyłam się w odpowiedni kubek. 

Jak widać wyposażenie na zimę już mam, więc pozostaje tylko siadać i się relaksować. A żeby choć na chwilę zatrzymać wspomnienie pięknej polskiej jesieni, zrobiłam jeszcze taki bukiet róż z liści. Jako, że to też rękodzieło to też pokazuję.






wtorek, 27 sierpnia 2019

HAED - ciąg dalszy


Ostatnio każdą wolną chwilę poświęcałam swojemu kolosowi. Postęp jest niewielki bo nie ułatwiały tego problemy zdrowotne, ale coś udało się wyszyć. Na pewno przyśpieszenie w hafcie spowodowane jest nowym warsztatem. W końcu dojrzałam do decyzji kupna krosna i nie żałuję, to jak przesiąść się z malucha do mercedesa. Stwierdziłam, że skoro czeka mnie kilka lat wyszywania to komfort pracy musi być. Postawiłam na krosno ukraińskiego producenta Arbeska. Z zakupu jestem bardzo zadowolona. Krosno stoi cały czas rozłożone, więc w każdej chwili mogę usiąść i haftować. Plusem jest to, że można regulować wysokość, nachylenie ramy i dostosowywać do własnych preferencji. Problem był tylko z zaciskami ponieważ kanwy jest więcej i przy kilkukrotnym jej zwinięciu zaciski nie dawały rady. Poradziły sobie z tym zaciski z ramki Q- snap. Ocieplacz do rur posłużył do wbijania igieł. Nie lubię ciągle nawlekać igieł, więc mam je wbite i podpisane kolorami. Jak widzicie jest też uchwyt do tableta. Niestety Saga dalej nie chce ze mną współpracować. Zapomniałam jednak, że na tablecie mam drugą aplikację do wyszywania Crossty. Nie korzystałam z niej jednak ponieważ nie widziała ona wzoru, który był załadowany na tablecie. Dopiero koleżanka z grupy na Facebooku pomogła mi rozwiązać ten problem i aktualnie wyszywam z tą aplikację. Tyle na temat samego warsztatu.


Teraz słówko o technice haftowania. Przez dłuższy czas wyszywałam kolorami, jednak duża ilość błędów zniechęciła mnie do tej metody. Na chwilę wróciłam do parkowania, ale ta metoda ze względu na dużą pikselozę sprawiała, że haftowanie szło bardzo powoli. Zastosowałam inną metodę :haftuję w obrębie dziesiątki i stosuję metodę mieszaną: parkowanie i wyszywanie kolorami. Na razie to połączenie się sprawdza bo szybko widać efekty, co zachęca do dalszej pracy. Staram się wyszywać tak, aby boczna linia była nieregularna co zapobiega powstawaniu widocznych linii. 



Postęp w Haed. Jak pokazuje aplikacja Crossty mam wyszyte 3% wzoru i 7484 krzyżyków. Wiem, niewiele, ale każdy postęp cieszy :)

wtorek, 11 czerwca 2019

Powrót z Haed


Oj dawno mnie nie było. Życie dokonało w moim życiu małej rewolucji i trzeba było się zorganizować na nowo. Tak jak i życie wraca na swoje tory tak i ja wracam do robótkowego i blogowego życia. Przede wszystkim wciąż pracuję nad moim Haed. 

Jak pokazuje Saga mam zrobione 2,5 % całego obrazu.To nie wiele, ale każdy postęp cieszy.  Przeprosiłam się bowiem z Sagą, która niczym kapryśna dama raz ze mną współpracuje raz nie. Po wiszących nitkach widać, ze wracam do parkowania, albowiem wyszywanie kolorami powodowało sporo błędów. Założyłam też sobie, żeby codziennie chociaż godzinkę poświęcę na kolosa. Mam nadzieję, że się uda. Zatęskniłam też za szydełkiem, sięgnęłam po kokonek, który czekał na swoje czasy. A że szykuje się większy projekt to na efekty też trzeba będzie poczekać. 

Mam tylko nadzieję, że nie zapomnieliście o mnie i ktoś tu jeszcze zagląda.