sobota, 27 października 2012

Przyjaciel Zipppiego


Dziś krótki i szybki post.Pamiętacie Zippiego, sympatycznego patyczaka? Koleżanka z pracy poprosiła mnie o zrobienie takiego samego. Sięgnęłam po troszkę inny odcień włóczki i powstał przyjaciel Zippiego. Jak widać od razu się polubili:

A tym czasem wracam do szydełka i szycia, bo to ostatnie coraz bardziej mnie wciąga. Dziekuję za wszystkie komentarze i witam nowych gości Zaczarowanego Zakątka.

piątek, 5 października 2012

Powracam z nową pasją


Oj zniknęłam na trochę, ale już powracam. Wszystko dlatego, że miałam prawdziwy młyn w pracy, ale już powoli wszystko dochodzi do normy, więc myślę, że będę miała więcej czasu aby tu zaglądać. Myli się, jednak ten kto myśli, że próżnowałam, o nie, resztki wolnego czasu spedzałam pracowicie, ale o efektach w kolejnych postach, a dziś o nowo odkrytej pasji ... szyciu. Chociaż pasja ta  nie jest tak do końca nowa. Na początek trochę historii. Gdy miałam 5 lat przyszłam do mamy i stwierdziłam " Mamo, ja chce syć" Mama pełna radości, że jej dziecko coś chce tworzyć, dała mi materiał, nici i igłę, po czym poinstrułowała mnie jak się z tą ostatnią obchodzić coby trafiła w materiał a nie tam gdzie nie trzeba ;) Więc siadłam i "syłam" Efektem końcowym była uszyta ( choć to chyba zbyt duże słowo) ... spódnica dla małej krawcowej czyli dla mnie ;)  spódnica uszyta była na tyle profesjonalnie, że po wciagnięciu gumki ( przez mamę) nadawała się do chodzenia po domu. Połknęłam bakcyla, ale spódnica tak mnie zmęczyła, że stwierdziłam, że zajmę się czymś mniejszym. Lalka Barbie potrzebowała nowych ubrań, a w kioskach pojawiły się wykroje dla Barbie ( pewnie cześć z Was je pamięta), więc zaczęłam szyć dla lalki, zdobywając w ten sposób doświadczenie. (Jak teraz czytam, ze Maciej Zień, ten słynny projektant też tak zaczynał, to myślę sobie , że wszystko przede mną ;) Cały czas kusiła mnie jednak maszyna, na której dość sporo szyła mama. Gdy miałam może z  7 lat mama pokazał mi jak się z nią obchodzić i poleciła mi uszyć ...woreczki na mąkę ( gdzieś chyba je jeszcze mam) i na tym moja przygoda z szyciem się skończyła. Maszyna się popsuła, kurzyła,  ale jakoś tak nie dawno  chęci do szycia powróciły. A to dlatego, że w Burdzie podobają mi się modele, znudziła mi się masówka, a poza tym ciężko jest mi kupić coś co mi się podoba, a żeby było ani za małe, ani na mnie nie wisiało. Nie bardzo jednak wierzyłam czy tego antycznego Łucznika z 1976 r. uda się naprawić. Znalazłam jednak zakład i pana, który tego dokonał. Gdy maszyna wróciła już naprawiona ( tu należą się podziekowania dla koleżanki i jej męża, którzy zataszczyli ten cieżki sprzęt do zakładu), przyszła pora ją wypróbować. Wybrałam model, w czeluściach szafy znalazłam materiał, skroiłam i siadłam do czytania instrukcji. Przeczytałam raz, drugi, trzeci i stwierdziłam, że nic z tego nie rozumiem. Zamknęłam instrukcję, otworzyłam na stronie ze zdjęciem i zaczęłam szyć na ...jak ja to mówię czuja. Szyłam, szyłam, aż nagle coś z maszyny zaśmierdziało i nie chciała dalej współpracować. A tu ubranie nie skończone, chęci rosną, a maszyna mimo prośb ruszyć nie chce. Coż było robic, trzeba zainwestować w nową. Poczytałam fora, o Łucznikach dowiedziałam, się że są teraz be, polecane są Janome, więc po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć punkt gdzie takowe są sprzedawane i przytargałam nową " przyjaciólkę" o wdzięcznej nazwie Janome 920. Oczywiście musiałam ją od razu wypróbować i tym sposobem skończyłam zaczęty model. Dla osób chcących opinii o tej maszynie, powiem, że to jak przesiąść się z malucha do mercedesa. Podoba mi się to, że ścieg jakim szyje widzę na takim małym okienku ( nie muszę kombinować z cyframi), ma też kilka przydatnych bajerów: nawlekacz do igły i obcinacz nici, niby nic a ułatwia szycie. Do tego duża ilośc stopek i ściegów. Musiałam się tylko przestawić, że dźwignia do opuszczania stopki jest z boku, a nie tak jak w luczniku z tyłu. Na początku przeszkadzało mi, że jak chcę szyć do tyłu to muszę trzymać dźwignię ( w łuczniku wystarczyło ją przestawić) ale potem okazało się, że ma to swoje plusy, bo w starej maszynie jak się zapomniałam  i nie przestawiłam dźwigni to szyłam do tyłu ;) No ale dość już pisania, pora pokazać moją pierwszą uszytą bluzkę.


Model pochodzi z czasopisma Moden Diana nr 4/2012. w porównaniu z oryginałem przedłużyłam rękawy i zrezygnowałam z marszczenia na rękawach w rejonie szwu, a no i moja bluzka jest w dwóch odcieniach. Bardzo mi się ten model podoba i z pewnością po niego sięgnę tym bardziej, że ma rózne wersje, nastęnym razem zrobilabym jednak dłuższą bluzkę. Muszę Wam powiedzieć, że przy jej szyciu bardzo dużo się nauczyłam, ale wiem, że jeszcze dużo przede mną, ale jak to mówią " praktyka czyni mistrza". Mistrza mody i krawiectwa warto by dodać. Dziekuję tym, którzy dobrnęli do końca, pozdrawiam serdecznie i zapraszam wkrótce.